Gdyby ktoś mi
powiedział, że mój związek z Casey'em będzie trwał tak krótko, w życiu bym się
nie zdecydowała. Trzy dni, najlepsze dni... Zapamiętam je na zawsze, choć
będzie to bolesne.
Wczoraj wieczorem
Casey, jak zwykle, przyszedł do mnie. Zjedliśmy razem kolację, a potem zaniósł
mnie na rękach do sypialni.
- Kocham Cię. -
powtórzył po raz setny tego wieczora, całując moje ciało.
- Ja Ciebie też. -
odpowiedziałam i zrobiłam mu na szyi malinkę.
Noc romantyczna i
namiętna. Ubrania kolejno lądowały na podłodze, a my byliśmy coraz bardziej
spragnieni siebie nawzajem. Wszystko było takie magiczne, cudowne... Do czasu.
Leżeliśmy wtuleni w
siebie po wszystkim, gdy nagle rozbrzmiał się telefon Casey'a. Jego była
dziewczyna trafiła do szpitala i koniecznie chciała go zobaczyć. Chłopak
niechętnie wybrał się tam, a gdy usłyszał dlaczego tak jej zależało... Zostały
jej ostatnie miesiące, czy dni życia. Oczywiście rodzice obu stron nalegali i
jeszcze tej nocy, w szpitalnej kaplicy, zawarł z nią związek małżeński. Dopiero
następnego dnia dowiedziałam się o wszystkim.
- Rena, daj już
spokój. - Nia, głaszcze moje plecy. Drugi dzień nic nie jem, nie piję, tylko
płaczę. - Nie możesz tak robić. Najpierw cierpiałaś po Richelieu, teraz po Casey'u.
Okay, jest Ci przykro, ale chyba nie chcesz umrzeć z głodu. - przysuwa bliżej
mnie talerz tostów z Nutellą i dżemem.
- Nie chcę. - kręcę
głową i rzucam do kąta kolejną zużytą chusteczkę.
Siedzę w za dużej
koszulce Morety, moje włosy są w totalnym nie ładzie, a makijażu nie nakładam
już od rozstania. Nie mam na nic ochoty, więc to cud, że jeszcze oddycham.
- Rób jak chcesz. -
siostra wstaje i odkłada talerz na biurko. - To twoje życie. Jeśli chcesz
zmarnować karierę Hey Violet to proszę bardzo. Ja mam już dość tego
wszystkiego. - mówi ze wściekłością w głosie i wychodzi, trzaskając drzwiami.
- Ugh. - wzdycham i
nakrywam głowę poduszką.
Jak ja nienawidzę
swojego życia.
Jaka akcja! Zmusili Moretę do ślubu...
OdpowiedzUsuńA on tak beznadziejnie nie umiał się z tego wykręcić. Teraz tylko czekać, aż dziewczyna umrze...
Chyba, że Rena ją wyprzedzi ;)
Rozumiem, co to za cud, że jeszcze oddycha. Czasem są takie dni, że każdy się nad tym zastanawia...
Pozdrawiam i czekam na next.