niedziela, 12 lutego 2017

9.

Pół godziny po moim telefonie, Casey przyjeżdża po mnie. Richelieu nawet nie spróbował za mną wyjść. Tak mu zależało...
- Okay, ruszajmy. - wsiadam do auta i zapinam pas.
- Tylko nie płacz, dobrze? - Moreta odpala silnik, patrząc na mnie.
- Dobrze. - wyciągam z torebki chusteczkę i ścieram resztki makijażu. - Jestem głupia, co? Drugi raz dałam się oszukać Armandowi...
- Nie jesteś. To nie twoja wina, że nadal go kochasz. - odpowiada. - Minie trochę czasu i zapomnisz, zobaczysz...
- Masz rację. Dziękuję. - uśmiecham się lekko i opieram głowę o szybę.
Oglądam krajobrazy po zmroku, aż w pewnym momencie zasypiam.

- Jesteś najlepsza. - Richelieu pocałował mnie czule w usta, gdy po wizycie w piekarni jego matka była mną zachwycona.
- Staram się. - uśmiechnęłam się do niego.
Wracaliśmy prostą ścieżką na przystanek. Jego auto było w naprawie, a nowe miał dostać dopiero za jakiś czas.
- Zastanów się i powiedz mi kiedy się zdecydujesz na kolejny krok. - objął mnie ramieniem. Wiedziałam co miał na myśli.
- Okay. Krótko się znamy, potrzebuję czasu. - odpowiedziałam i zatrzymałam się. Mój autobus właśnie nadjeżdżał. - Do zobaczenia. - cmoknęłam go w polik i wsiadłam do pojazdu.
Nigdy nie lubiłam, gdy facet zbytnio na mnie nalegał.

- Wstawaj. Jesteśmy. - Casey delikatnie łapie mnie za ramię.
Otwieram oczy i spoglądam na niego. Jest nieco zmęczony. Odpinam pas i wysiadam z auta.
- Dziękuję. - cmokam go w policzek.
- Nie ma za co. Od tego ma się przyjaciół. - uśmiecha się do mnie.
- Może zostaniesz u nas na noc? Jest późno, a ta podróż była męcząca... - proponuję.
- Jeśli to nie problem, to okay. - zamyka samochód i razem wchodzimy do domu.

1 komentarz:

  1. A z Moretą to nie potrzebuje czasu... ;)
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na next!

    OdpowiedzUsuń