niedziela, 26 lutego 2017

11.

Kolejnego ranka, jak zwykle, schodzę do kuchni i zaparzam sobie kawę.
- O, już nie śpisz. - Nia wchodzi do pomieszczenia i siada obok mnie. - I jak strasznie wyglądasz…
- Naprawdę? - pytam, choć doskonale to wiem. Gdy wstałam, zerknęłam przez krótki moment w lustro i widziałam, te poczochrane włosy, te podkrążone oczy i ten smutek malujący się na twarzy.
- Naprawdę. - odpowiada i również zaparza sobie kawę. - Co się stało? - pyta, patrząc na mnie zaciekawiona.
- Armand znów mnie zdradził. Skończyłam z nim. - wyznaję i upijam łyk cieczy. Jest strasznie gorzka i gorąca.
- Mówiłam Ci. Zawsze mam rację. - odpiera i podchodzi do lodówki skąd wyciąga bułki i kabanosy.
- To nie wszystko. Odtrąciłam Casey’a. - opuszam głowę zawstydzona.
- Co? - Nia krztusi się kawałkiem bułki, więc klepię ją lekko po plecach. - Co? - ponawia pytanie, gdy już jest dobrze.
- Wyznał mi miłość, całowaliśmy się… No i potem go odtrąciłam. - wyjaśniam. - Wiem, to było strasznie głupie… Boję się, że teraz opuści zespół. - dodaję i zaczynam skubać swoją bułkę.
Nia nic już nie komentuje, tylko zjada śniadanie i wychodzi.

Tego popołudnia wybieram się z Mirandą do galerii handlowej. Oglądamy różne rzeczy od bluzek przez buty po dodatki i kupujemy co nam pasuje. Gdy mamy już wystarczająco dużo zakupów, kierujemy się do kawiarni niedaleko galerii. Mała i urocza kawiarenka z dobrym jedzeniem.  Siadamy w rogu, w naszym ulubionym miejscu i zamawiamy po herbacie z owocami m.in. ananasem i pomarańczą oraz kawałku ciasta czekoladowego z gałką lodów śmietankowych. Siedzimy tak i rozmawiamy, gdy nagle dostrzegam w drugim rogu Casey'a. Niby nic takiego, ale siedzi tam z jakąś dziewczyną. Czuję ukucie zazdrości w sercu. Jeszcze wczoraj mówił, że mnie kocha. Jeszcze wczoraj się całowaliśmy.
- Zobacz, Casey w końcu kogoś ma. - zwracam uwagę Miller na Moretę.
- To chyba dobrze. - odpiera, ale po chwili widzi moją minę. - Coś nie tak?
- Nic, nic... - odpowiadam i biorę do ust kawałek ciasta.

Wieczorem, gdy kładę się już wykąpana, w piżamie, do swojego łóżka, przypomina mi się sytuacja z ubiegłej nocy. Gdy tylko zamykam oczy widzę Casey'a, słyszę w głowie jego "Kocham Cię" i nie wiem co się ze mną dzieje. Łzy spływają po moich policzkach strumieniami. On chciał mnie kochać, tak jak Richelieu nie potrafił, a ja głupia wszystko zniszczyłam.

1 komentarz:

  1. Ojej... Do Reny coś dotarło, tylko trochę późno. Casey jest strasznie cieplutkim człowiekiem i zasługuje na kogoś fajnego.
    Pozdrawiam i czekam co dalej.
    P.S. A te kabanosy to wegańskie? ;)

    OdpowiedzUsuń